Raj all inclusive zamknął tysiące hoteli. To wcale nie jest zła wiadomość
Na początku czerwca portal Travelradar informował, że 4 tysiące obiektów w Turcji – kraju znanym z ekskluzywnych wakacji w formie all inclusive zostało zamkniętych. Okazało się, że 17 procent obiektów działa bez wymaganej licencji turystycznej – posiada jedynie miejską.
Turcja zamyka hotele bez licencji
Przedstawiciele branży nie byli zachwyceni tak nagłą decyzją. Serdar Karcılıoğlu, prezes organizacji hotelarskiej w znanym kurorcie Bodrum, skrytykował ruch władz. „Tylko około 200 z 4000 zamkniętych hoteli może być w stanie uzyskać licencje i zostać ponownie otwartych. Reszta albo pozostanie zamknięta, albo będzie działać nielegalnie. Ucierpią na tym nie tylko hotelarze, ale także turyści i lokalna gospodarka” – argumentował.
Więcej kontroli i szkolenia urzędników
Decyzja wbrew pozorom nie powinna jednak martwić turystów, przeciwnie. Była następstwem tragicznego pożaru, do którego doszło 21 stycznia tego roku w hotelu w ośrodku narciarskim Kartalkaya. Żywioł pochłonął życie 79 osób, a ponad 50 zostało rannych.
Urzędnicy planują zatrudnić więcej pracowników przeprowadzających inspekcje, poprawić szkolenia dla operatorów hoteli i zmodernizować procedury licencyjne. Dzięki temu ryzyko kolejnej tragedii, podobnej do tej hotelu w Kartalkaya ma być zminimalizowane. Przegląd ofert biur podróży nie zostawia złudzeń – turyści nadal mogą przebierać w wielu okazjach, m.in. w kurortach Riwiery Tureckiej.
W 2024 r. uwielbiana przez naszych rodaków Turcja ustanowiła wszystkie swoje rekordy turystyczne: odwiedziło ją 62,2 mln odwiedzających, generujących około 58,5 mld euro przychodów. Kraj ma wielkie ambicje i dąży do przyciągnięcia w sumie 65 milionów podróżnych do końca roku. Dla porównania z turystycznych obiektów noclegowych w Polsce skorzystało 38,8 mln turystów, z czego 7,9 mln stanowili zagraniczni turyści.